Komorniki MTB Team na Jura MTB Race
Dzisiaj mamy dla Was parę słów o nowości na rynku, czyli JURA MTB Race. Pierwsza edycja tej etapówki odbyła się w dniach 13-15 sierpnia a organizatorem jest PRO ROWER - stowarzyszenie, które znane jest z organizacji serii bike maratonów Bike Atelier MTB Maraton.
Uczestnicy mieli do wyboru dwie trasy: Pro oraz Hobby; w obu przypadkach do przejechania były trzy etapy. Jak nazwa zawodów wskazuje, kolarze przemierzali zakątki Jury Krakowsko-Częstochowskiej w obrębie powiatu myszkowskiego.
Nasz Team reprezentował Artur Owczarek na dystansie Hobby, który opisał dla Was swoje wrażenia z tych trzech dni w mało nam znanych rowerowo rejonach.
✔️ETAP 1 - 35 km, 500 m przewyższeń
start i meta: Myszków
Jest sucho, bardzo sucho, pomimo nocnego deszczu; widać, że ziemia była spragniona wody. Temperatura fajna: ciepło ale znośnie.
Trasa mocno interwałowa - przeważają szerokie leśne ścieżki przerywane krótkimi odcinkami asfaltowymi oraz kilkoma singlami.
Głównym wyzwaniem jest walka z zapadającym się piachem; na szczęście nie ma ścisku na trasie.
Łapię gumę na zjeździe z Wysokiej Turni; długo zmagam się z wymianą dętki co oznacza duuużą stratę czasową w etapie i w generalce. Zdarza się. Miejsce w klasyfikacji generalnej zatem nie ma już większego znaczenia.
Dojeżdżam do mety z nadzieją, że wyczerpałem limit pecha 🙂
✔️ETAP 2 - 29 km, 429 m przewyższeń
start i meta: Niegowa
Następna spora dawka deszczu w końcu zwilżyła piach, którego znów jest dużo ale już nie zapada się pod kołami.
Przed zawodami deszcz ustaje ale po około 30 min od startu niebiosa dają schłodzenie zawodnikom w postaci lekkiego deszczu. Super, przynajmniej nie jest duszno. Po chwili już mocno pada a piach okleja napędy rowerów, które wydają groźne dźwięki. Na wąskich ścieżkach każde otarcie się o gałąź oznacza spotkanie z kropidłem. Trawa śliska, korzenie śliskie ale błota i kałuż nadal nie uświadczysz.
Jadąc długi odcinek samotnie po lesie mam ciągłe wrażenie, że ktoś siedzi mi na kole ale rzut oka za siebie co jakiś czas upewnia mnie, że to tylko perkusja deszczu na liściach drzew.
Pod koniec dystansu się rozpogadza a fajny, dość długi singiel dodaje satysfakcji z etapu; choć kilka sztywnych podjazdów wymaga poświęcenia resztek energii.
Etap jest niedługi więc bardzo szybki.
Napęd wytrzymuje, więc udaje mi się odeprzeć ataki kilku mocnych finiszerów na ostatnich kilometrach.
✔️ETAP 3 - 45 km, 555 m przewyższeń
start i meta: Żarki
Świąteczny dzień jest gorący.
To najdłuższy etap; trasa wije się, co chwilę jakiś zakręt, więc trzeba być mocno skupionym. Trzeba przyznać organizatorom, że oznakowanie w postaci licznych strzałek i szarf bardzo pomaga.
Oprócz wypatrywania oznaczeń muszę bardzo skupić się na omijaniu piachu. To prawą stroną, to lewą, to środkiem. Obrywam razy od gałęzi ale to mniejsze zło. Omijanie głębokiego, suchego piachu, często wypełniającego całą szerokość trasy, próbującego mnie zatrzymać i zmusić do podziwiania krajobrazów zamiast mknięcia do przodu, to moje główne zadanie, bo po wczorajszych opadach nie ma ani śladu. Jestem mocno zaskoczony, że nie ma już żadnej wilgoci, co dowodzi jak mocno teren był spragniony deszczu i pokazuje czym jest Jura bez niego.
Po przejechaniu w dość mocnym tempie 20 kilometrów, głównie po płaskim terenie, postanawiam zwolnić aby oszczędzić siły na końcówkę (ostatnie 17 km), która na tym etapie jest najbardziej wymagająca: Faktycznie kilka trudnych wąskich podjazdów daje popalić ale udaje się je wyjechać. Radości dodają strome zjazdy po singlach, na niektórych z nich przydaje się nawet opuszczana sztyca.
Docieram do mety bardzo zmęczony długim upalnym etapem z mocną końcówką.
Zgarniam zasłużoną satysfakcję 🙂
Ogólnie zawody okazały się dość kameralne, z fajną atmosferą i w bardzo atrakcyjnej okolicy. Trasa daleka od górzystej ale bardzo urozmaicona, więc nie nudziła się.
Co prawda podczas pokonywania etapów nie można było podziwiać Orlich Gniazd ani okolicznych szczytów ale po wyścigowej regeneracji chętni do eksplorowania okolic nie mogli narzekać na brak atrakcji, wręcz przeciwnie. Liczne ruiny zamków, zabytki i punkty widokowe pozwalały miło spędzić czas.
Jura daje się kochać - na rowerze i bez!
Komorniki MTB Team - zawsze w dobrym kierunku🙂