Komorniki MTB Team na 21. Poznań Maraton 2022

Ola
Napisane przez Ola w dniu
Komorniki MTB Team na 21. Poznań Maraton 2022

Po 2-letniej przerwie spowodowanej Covidem na liście poznańskich imprez biegowych pojawił się ponownie królewski dystans – 21. Poznań Maraton 🏃‍♀️🏃🏃‍♂️

Fantastycznie zorganizowana impreza obejmująca swoim przebiegiem większość głównych ulic miasta: Grunwaldzka, Bułgarska, Hetmańska, Baraniaka, Solna oraz „kultowa” Wawrzyńca, przyciągnęła ponad 3,5 tys. biegaczy.

Wśród nich pojawili się również (a jakże 😎) przedstawiciele Komorniki MTB Team: Maciej Marczak oraz Marcin Przybyła. Obaj potraktowali ten dystans jako kolejny element sportowego wyzwania. Wyzwania trudnego, ale wielce satysfakcjonującego! Pokonanie przez dzielnego Filippidiesa w 490 r. p.n.e dystansu 42km i 195m, odzwierciedlającego mityczną odległość pomiędzy Marathonem a Atenami, do dzisiaj stanowi dla większości biegaczy ostateczny cel życiowych, biegowych przygotowań.

Opowiada Maciej:

16 października zapamiętam pewnie do końca życia.

Rano banany, baton proteinowy, ciepła herbatka i ruszam na start. Pakuję to co zawsze przed zawodami i w drogę.

Na miejscu dużo ludzi i dużo pozytywnej energii. Grupy startowe oddzielone od siebie sektorami, głośna i skoczna muzyka, 3 czy 4 peacemaker-ów w każdej grupie, a do tego przebijające się słońce i temperatura ok 13 °C, więc trochę za ciepło jak na tak wczesną godzinę startu. Start rozpoczął się planowo, każdy biegł swoim tempem. Pierwsze kilometry równe, przyjemne i spokojne. Co pięć kilometrów były punkty odżywcze z wodą i z owocami. Płaski start i delikatny zbieg ulicą Hetmańską nie miał końca. Ale wiedziałem, że po 22 kilometrze się zacznie. Następnie podbieg na Piłsudskiego, który nie był, aż tak wymagający, tym bardziej, że w głowie miałem już zbieg ulicą Baraniaka, który pozwolił na złapanie oddechu. Drugi podbieg, który zaczął się na 30 kilometrze ulicą Solną, utkwił mi w pamięci…🥴

Problemy żołądkowe i coraz bardziej bolące kolana na 32 kilometrze wybiły mnie z rytmu - wtedy już wiedziałem że czas 4:30 oddala się. Każdy kiedyś trafia na swoją ścianę. Ja miałem ją właśnie tam i się po niej wdrapywałem 🥵

Kilometry do mety nie miały końca. A przed nami na dodatek ulica Św. Wawrzyńca - najdłuższy podbieg. Na 36 kilometrze każdy wiedział, że już tuż-tuż, tylko jeden zakręt i ulicą Grunwaldzką do mety. Tłumy kibiców zgromadzone przy trasie, doping, atmosfera dodawały siły.

Dałem radę! Wróciłem do domu z medalem na piersi. Ale ten bieg na pewno utkwi mi długo w pamięci.

I jak zawsze co poniedziałek mówię sobie, że w weekend odpocznę i znowu mi nie wyszło 😜

Opowiada Marcin:

Zapisałem się pół roku wcześniej razem z Prezesem (w końcu kiedyś trzeba spróbować, jesteśmy gotowi na takie wyzwanie i inne takie motywujące wzajemnie pogaduszki 😊). Dużo wcześniej, żeby był czas na solidne przygotowania… Ale życie przynosi niespodzianki (Prezes musiał się wycofać) a realizacja solidnego planu treningowego nie idzie: bo przecież uwielbiamy rowery i wybierając pomiędzy: idę na rower czy idę na trening przed maratonem, wybór był prosty: ROWER 😁

Ostatecznie długich i planowanych przygotowań nie było i pozostał lekki żywioł oraz założenie – nie zrobić sobie krzywdy. Dla pewności, oprócz przebieżek dłuższych i krótszych, zdecydowałem się na badania kardiologiczne👩‍⚕️ (polecam każdemu co jakiś czas) aby potwierdzić czy z tego tytułu przeciwskazań nie ma.

W końcu przyszedł dzień startu – jest lekki stres, który rozpływa się gdy stajemy z Maciejem w tłumie startowym. Kilka zdjęć, pogaduszki, uśmiechy, ostatnie rady od Michała z Grunwald Team i start!

Biegnę z myślą, żeby nie za szybko na początku, bo euforia i adrenalina oraz tłum biegaczy niosą jak na skrzydłach. Początkowo biegnie koło mnie Michał, potem zdjęcia robi Prezes z roweru, potem martwiąca się Żonka podaje napoje i izotoniki – cały czas jest wsparcie! Dzięki! Do 28km prawie nie ma o czym mówić – biegnie się bardzo dobrze, systematyczne spożywane żele popijane wodą lub izotnikami pozwalają utrzymać się na energetycznym topie. Ale później zaczynają się schody, przysłowiowe „murki” itp. Nogi coraz bardziej bolą a do mety daleko… W końcu pojawia się “niewinny” podbieg pod Wawrzyńca, który dla każdego maratończyka w Poznaniu jest za pierwszym razem trudny… Ale przynajmniej jest moment, żeby ze spokojem spożyć kolejny żel i wodę spacerując 😊. Całe szczęście od tego fragmentu jest już „niedaleko” do mety. Biegnie się zdecydowanie wolniej, nogi sztywne (a mówili, żeby szykować się przez 6 miesięcy 😅) ale doping Żony i znajomych (dzięki Gratkusy) oraz wspólny bieg z Michałem ostatniego odcinka do mety pozwalają odpędzić ponure myśli (nigdy więcej 🤔 ?) i przebiec przez linię mety. UFF!! Udało się! Jest medal i satysfakcja 💪

Wyniki: https://live.sts-timing.pl/mp2022/

Noo panowie! Pięknie! Gratulacje i szacuneczek! 👊 Stanąć na mecie maratonu to ZAWSZE WIELKA SPRAWA!👏👏👏👏

Komorniki MTB Team - zawsze w dobrym kierunku🙂

Ola

Ola

Redaktor tekstów i mediów dotyczących działalności Komorniki MTB Team.